Przyjaciołom...

 Przyjaciołom...


Słowa, którymi pragnę się z Wami podzielić, są moją osobistą i przyjacielską refleksją. Panu Bogu dziękuję, że moje kapłaństwo, wiele razy wiązał z ruchem Światło – Życie, a w sposób szczególny z gałęzią Ruchu – Domowym Kościołem, który stał się dla mnie rzeczywistym domem, do którego zawsze z radością powracam, jeśli nie fizycznie to po wielokroć myślami. Dziękuję za każdy czas wspólnej formacji i rekolekcji.

Nie trzeba używać zbyt wielu słów, aby próbować opisać rzeczywistość, w której żyjemy i poruszamy się. Nie mam nawet takiej pokusy i potrzeby. Dziś w świecie oprócz rzeczywistych problemów, z którymi się zmagamy, bardziej niebezpieczną okazuje się walka o monopol do prawdy. Zdaje sobie sprawę z wielości pytań i myśli, jakie mogą rodzić się w waszych sercach, są to pytania i myśli, które również zajmują moje kapłańskie serce.

Święty Paweł, którego list do Tesaloniczan czytamy dziś w liturgii Kościoła, urzekł mnie osobiście głębią refleksji. Zwracając się do wspólnoty Kościoła, do Tesaloniczan, Apostoł narodów wyraża w swym liście ogromne podziękowanie za świadectwo wiary, za świadectwo, które stało się mocą przeobrażającą otaczającą rzeczywistość. Święty Paweł, w tym krótkim fragmencie, nakreśla klimat rodzącej się w Tesalonikach wspólnoty chrześcijan. To nowe narodzenie, swój początek, pisze dalej Paweł, ma miejsce w osobistej decyzji nawrócenia. Jak byłoby wspaniale, gdyby odpowiedzią na klimat współczesnej debaty, było osobiste pochylenie się ku samym sobie, ku głębi, w której rzeczywiście i tylko tam, z taką mocą i siłą, możemy odnaleźć Boga. Warto zagłębić się w słowa Apostoła narodów i poddać się Jego ocenie rzeczywistości. Paweł bowiem, mówiąc o niej, nakreśla jej klimat słowami: „przyjmując słowo pośród wielkiego ucisku”.  Sytuacja, w której znajduje się wspólnota, jest sytuacją trudną, sytuacją, w której Kościół czuje ucisk.  W takich właśnie warunkach i w takim klimacie Bóg posyła do swojej wspólnoty Słowo, pragnie, aby ono owocowało, pomimo trudności i ucisku. Przy czym nie chodzi o to, by skupiać się nad tym, co drugorzędne, na poszukiwanie powodu ucisku, na wskazywanie winnych. O wiele ważniejsze jest umieć dostrzec wierność Boga, który działa na korzyść swoich dzieci, Który pragnie rozpalić ich serca żarem Miłości bez względu na okoliczności. Te przeszkody, o których mówi Paweł, owszem mogą być natury zewnętrznej, mogą dotyczyć prześladowań, znieważań ze strony drugich, ale dla samego Słowa, te pierwsze nie są jeszcze przeszkodą. O wiele gorsze przeszkody, są te natury wewnętrznej, które to stawiają opór Słowu.  

Tak więc pierwszą przeszkodą, dla Słowa może być otaczająca nas rzeczywistość, niesprzyjający wierze klimat, ale z drugiej strony, i na to warto zwrócić uwagę, ową przeszkodą, możemy być my sami. Dzieje się tak wówczas, kiedy wybieramy to, co proste, to co łatwe, kiedy ulegamy tanim interpretacjom rzeczywistości, kiedy rezygnujemy z osobistej refleksji, z zejścia w głębię naszego człowieczeństwa. Paweł zachęca nas zatem, to tego, byśmy nie bali się żadnego ucisku, ponieważ Słowo Boga jest zawsze gotowe by owocować, jest zawsze żywe, zawsze płodne, bez względu na otaczającą nas rzeczywistość. Słowo ze swej natury jest zdolne przetrawić nasze serca do głębi, wypalając je Bożą Miłością, wyzwalając człowieczeństwo do prawdziwej wolności oraz do prawdziwego pokoju. Bóg jest zawsze gotów nam pomóc! Zawsze! To od nas w wielkiej mierze zależy, czy na nowo pozwolimy, aby transformująca i formująca nas nieustannie moc Słowa, stwarzała na nowo nasze serca.

Wracajmy zatem gorliwie do źródeł, droga ta, na którą i ja potrzebuje na nowo wkroczyć, nie jest drogą łatwą, natrafia na ucisk i opór. Nie tylko ten zewnętrzny, ale bardzo często wewnętrzny, ten trudniejszy do pokonania a ulegający pokusie powierzchowności, tak bardzo związanej ze współczesnym światem. Słowa Pana są mocne i zdolne są przemieniać naszą rzeczywistość, ale Bóg potrzebuje by Jego Słowo stawało się Ciałem. Bóg nie walczy, nie wkracza w świat z siłą argumentów, wkracza jako Miłość uniżona, jako Miłość, która oddaje wszystko, jako Miłość ogołocona i uboga, jako Miłość, która najsilniej przemawia właśnie wtedy, kiedy już nie ma siły przemawiać. Nie było, nie ma i nie będzie bardziej płodnego miejsca, bardziej życiodajnego, jakim jest krzyż - Miłość, która ocaliła rzeczywistość od zagłady.

Musimy powrócić do źródeł, do tego, co nazywamy charyzmatem. Rozpalmy na nowo miłość w nas samych, w naszych rodzinach. Nic tak bowiem nie przeobraża ten świat, jak owa Miłość, która pragnie dziś konkretu. Jako rodziny, nie bójcie się świadczyć o miłości, stańmy się świadkami przebaczenia, zatrzymajmy się przy najbardziej potrzebujących, ale najpierw tam gdzie jesteśmy. Niech Ogniska Waszych rodzin płoną światłem, przeobrażającym postać tego świata, światłem Ducha Świętego. Powracajmy do zachęty o. Franciszka Blachnickiego, który w całej naszej formacji, zakładał powrót do źródeł, do fundamentu naszej wiary i życia – do życia wartościami Chrztu Świętego. Musimy raz jeszcze zdobyć się na odpowiedź, na pytanie, które zadaje się w momencie Chrztu osobom dorosłym: O co prosisz Kościół Boży? O wiarę. Co daje Ci wiara? Życie wieczne! Musimy wracać do źródeł, to znaczy do wiary, to znaczy do relacji z osobą Jezusa. Nie do spekulacji czy tak modnych dziś dywagacji, lecz świadomie do wiary, której fundamentem jest przynależność do Kogoś, kto jest, kto trwa, kto zwyciężył, do Kogoś, kto daje mi życie wieczne.

Dziękując wam za waszą obecność, także w moim życiu, zachęcam, abyśmy zawsze na nowo, z gorliwością pierwszych wspólnot Kościoła, powracali do źródeł, do tego podstawowego i pierwszego źródła, jakim jest dla nas Chrystus.

ks. Łukasz Brus 

Komentarze

Popularne posty